Zbiór praw Królestwa Dreamlandu

W SK 2006/14/I [Woody v. Estreicher]

BPSK nr 526
LDKD #13790

WYROK
W IMIENIU JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI

Dnia 23 maja 2006 roku

Sąd Królestwa w Wydziale II Cywilnym;
Przewodniczący: Prezes SK dr jur. net. Edward książę Krieg;

po rozpoznaniu w dniach 22 kwietnia – 9 maja 2006 roku;
na rozprawie;

sprawy: SK 2006/14/I;
z powództwa: Luke’a Woody’ego;
przeciwko: Marcusowi Estreicherowi;
o: publiczne przeprosiny i zadośćuczynienie finansowe;

orzeka, co następuje:

I. Pozwany dopuścił się naruszenia dobrego imienia powoda poprzez publiczną insynuację, jakoby powód posiadał defekt intelektualny.

II. Pozwany skutecznie zadośćuczynił pozwanemu poprzez publiczne przeprosiny.

III. Oddala powództwo w pozostałej części.

IV. Kosztami postępowania obciąża Skarb Królestwa.

UZASADNIENIE

(1)
Pełen zapis przewodu sądowego jest dostępny w Pałacu Sprawiedliwości – Sali Rozpraw II (http://dreamland.l.pl/sk/sk/forum.php?page=&cmd=show&id=279).

(2)
Luke Woody pozwem z dnia 22 kwietnia 2006 roku zarzucił Marcusowi Estreicherowi, że naruszył jego dobra osobiste poprzez publiczne nazwanie go „debilem” i zażądał publicznych przeprosin oraz zadośćuczynienia finansowego w wysokości 1 000 000 D (1 miliona dreamów) na rzecz wybranej przez sąd fundacji wraz z publikacją dowodu wpłaty.

(3)
Pozwany zajął stanowisko w sprawie w dniu 24 kwietnia 2006 roku, nie przyznając w nim powództwa. Pozwany podniósł przede wszystkim, że słowa „debil” użył w znaczeniu nadanym mu przez środowiska medyczne, nie zdając sobie przy tym sprawy z faktu, że jest to określenie już zniesione (IX rewizja Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Przyczyn Zgonów). Gdy pozwany zdał sobie sprawę z błędu, 12 kwietnia 2006 roku publicznie przeprosił za użycie spornego słowa, co stało się jednakże w czasie, gdy powód w związku ze zbanowaniem przez moderatora nie posiadał dostępu do listy. W dalszej części swojego oświadczenia pozwany podniósł, że w toku tej samej wymiany myśli, w której padło określenie „debil”, powód obrzucił później pozwanego znacznie cięższymi epitetami. Jeśli chodzi o zarzut wydania nieuprawnionej diagnozy, zawarty w pozwie, pozwany wskazał, że prawo Królestwa nie stawia „generalnego zakazu diagnozowania stanu zdrowia jego obywateli” i nie zastrzega takich kompetencji dla jakichkolwiek obywateli. Zarzut wydania nieuprawnionej diagnozy jest zatem, zdaniem pozwanego, niesłuszny. Pozwany stwierdził również, że powód nie posiada dobrego imienia, które mógłby on szargać, co potwierdza „reputacja” powoda. Na zakończenie, pozwany odniósł się do wysokości żądanego zadośćuczynienia finansowego, uznając je za zdecydowanie zbyt wysokie.

(4)
W dniach 24-25 kwietnia 2006 roku strony wymieniły poza przewodem sądowym, w czasie przeznaczonym na składanie wniosków dowodowych, szereg oświadczeń, które sąd postanowił częściowo uwzględnić przy sporządzaniu orzeczenia, jako w istotny sposób precyzujące stanowiska stron, odnosząc się jednakże li tylko do ich warstwy merytorycznej.

(4.A)
W oświadczeniach z dni 24-25 kwietnia 2006 roku powód stwierdził przede wszystkim, że nie ma znaczenia czy pozwany użył słowa „debil” w znaczeniu encyklopedycznym czy innym i „nie raczył przeprosić”,uznając, że przeprosiny złożone podczas jego nieobecności nie mogą być uznane za „skutecznie doręczone”. Odnosząc się zaś do słów, że nie posiada dobrego imienia, wskazał, że dobra osobiste, w tym dobre imię, posiada każdy.

(4.B)
W dniach 24-25 kwietnia 2006 roku pozwany podniósł w zakresie, w jakim powód uważa skierowane doń przeprosiny za nieskutecznie doręczone, że wszystkie posty wysyłane na listę dyskusyjną są archiwizowane i powód mógł te przeprosiny w każdym momencie odnaleźć. W jednym z kolejnych swoich oświadczeń sprecyzował, że zgodnie z prawem Królestwa wszystkie maile dostarczane na listę dyskusyjną Królestwa uważa się za skutecznie doręczone, zaś, co jest powszechnie wiadome, powód posiadał dostęp do listy dyskusyjnej poprzez innego uczestnika listy, który przekazał tam nawet jedno jego oświadczenie.

(5)
W dniu 27 kwietnia 2006 roku poprzez uzupełnienie wniosku dowodowego powód udowodnił, że pozwany nazwał go publicznie „debilem” oraz że powód przyznał się do użycia tego określenia w momencie składania przeprosin.

(6)
W dniu 25 kwietnia 2006 roku pozwany udowodnił fakt swoich przeprosin z dnia 12 kwietnia 2006 roku.

(7)
W oświadczeniu końcowym z dnia 3 maja 2006 roku pozwany potwierdził, że nie uznaje powództwa, potwierdzając, że jego zdaniem powód nie posiada dóbr osobistych, co miałoby jego zdaniem być faktem powszechnie wiadomym, wynikającym z jego złej opinii i reputacji. Wyraził jednocześnie pogląd, iż w sytuacji udzielania się powoda w debacie publicznej ochrona jego dóbr osobistych winna być relatywnie mniejsza, zaś sama ochrona dóbr osobistych nie powinna być „tarczą, za którą chować się będą rozmaici szaleńcy publicznie stawiający fałszywe, niczym nie poparte zarzuty obywatelom KD i samemu Królestwu”. Wskazał tutaj na inną zasadę, z której korzystał, to jest zasadę wolności słowa.

(8)
W dniu 9 maja 2006 roku powód złożył oświadczenie końcowe, którego zasadniczą częścią było omówienie istoty dóbr osobistych. We wprowadzeniu do tego wykładu powód podkreślił, że, tak jak każdy, posiada dobra osobiste, jako że te pozostają niezbywalne. Powód podtrzymał wcześniejsze żądania.

(9)
Mając na uwadze zgromadzony w toku przewodu materiał procesowy oraz obowiązujące prawo Sąd Królestwa zważył, co następuje:

(9.A)
Przede wszystkim należy odnieść się do istoty zarzutu, a więc nazwania powoda „debilem”. Pozwany twierdzi, iż użył tego słowa wyłącznie w jego medycznym znaczeniu, co nie może – jego zdaniem – powodować poprzez jego użycie jakiegokolwiek naruszenia dóbr osobistych powoda. Słusznie twierdzi jednak powód, że jest to jednak dla sprawy zasadniczo bez znaczenia. Dla sądu może to być okoliczność w jakiś sposób wpływająca na kontekst sprawy, jednak niewiele więcej. Z pewnością nie można zaś stwierdzić, że medyczne znaczenie danego słowa lub zwrotu wyłącza spowodowanie naruszenia dóbr osobistych jakiejś osoby. W tym zakresie znacznie bardziej istotne jest tu znaczenie, jakie temu słowu czy zwrotowi przypisuje społeczeństwo czy konkretna grupa społeczna, ponieważ to ona właśnie stanowi niemego uczestnika tego naruszenia. W opinii sądu nie ma najmniejszej wątpliwości, że słowo „debil” jest bardzo często używane jako złośliwy epitet przez osoby nie posiadające umiejętności pozwalających postawić trafną diagnozę, w stosunku do osób najzupełniej zdrowych. To naturalnie truizmy, ale sąd postanowił uwzględnić je w orzeczeniu, by możliwie jasno wyłożyć swój wywód. Pozwany twierdzi dalej, że skoro prawo Królestwa nie posiada „generalnego zakazu diagnozowania stanu zdrowia obywateli” i nie zastrzega takich kompetencji dla konkretnej grupy osób, to diagnozy takie może stawiać publicznie każdy. W opinii sądu to dosyć karkołomna sofistyka. Trudno bowiem uznać za całkowicie normalne i akceptowalne, że osoby kompletnie nieprzygotowane merytorycznie do wzięcia na siebie trudnej roli psychologa czy psychiatry będą diagnozować innych, nawet nie mając możliwości spotkania ich twarzą w twarz, a co więcej – tylko na podstawie wysyłanych przez nich maili i publicznie. Oczywiście: generalnego zakazu stawiania takich diagnoz w Dreamlandzie nie ma. Należy jednak wziąć pod uwagę obyczaj, zgodnie z którym tego po prostu się nie robi, a publiczne diagnozy stawiane przez osoby nieupoważnione – tak jak w przedmiotowej sprawie – mogą zostać uznane za naruszenie cudzych dóbr osobistych. Odnosząc się dalej do problemu wydania nieuprawnionej diagnozy, sąd odniesie się jeszcze do stwierdzenia pozwanego, że nazwanie powoda debilem było „usprawiedliwione okolicznościami”. Sąd nie czuje się na siłach oceniać czy tok dyskusji, w której padło to określenie, już usprawiedliwiał jego użycie czy też jeszcze nie. Ta okoliczność, zresztą i tak nieudowodniona, zdaniem sądu nie ma dla sprawy znaczenia.

(9.B)
Zdaniem pozwanego, co uczynił zresztą głównym argumentem przemawiającym w jego mniemaniu za odrzuceniem powództwa, powód nie posiada dobrego imienia, a więc nie ma prawa do tego, aby domagać się przed sądem zadośćuczynienia za jego naruszenie. Do tej konkluzji doszedł pozwany w wyniku toku myślowego, w ramach którego uczynił dobre imię synonimem reputacji. Jest to błąd myślowy, na który wskazuje i powód. Dobre imię jest bowiem częścią składową dóbr osobistych, które z zasady są przyrodzone i niezbywalne, a więc ich nabycie następuje już w chwili narodzin, zaś zbycie jest niemożliwe. Co ważne, nawet w wyniku wyraźnego oświadczenia woli właściciela dóbr osobistych, nie może on zbyć dóbr osobistych, przekazać ich testamentem czy sprzedać. Dobre imię, jako przykład dóbr osobistych, ma te same właściwości i nie można go ani pozbyć się zgodnie z własną wolą, ani tym bardziej pośrednio, poprzez swoje działanie czy słowa, w ramach których jakakolwiek grupa społeczna miałoby dojść do przekonania, że dobrego imienia taka osoba nie posiada. Owszem, w języku potocznym mówi się czasem o dobrym imieniu w kontekście reputacji – i tu generalnie zgoda ze słowami pozwanego. W prawie znaczenie potoczne, słownikowe stosuje się jednak jedynie wówczas, gdy brak definicji legalnej – prawu cywilnemu taka definicja nie jest zaś obca. Na gruncie cywilistycznym dobre imię jest częścią składową dóbr osobistych, a powód, jak każda inna osoba, ma prawo do domagania się ochrony tych dóbr. Trudno tutaj więc przyznać pozwanemu rację, że domniemane zwerbalizowanie przez niego opinii całego społeczeństwa wyklucza powództwo o zadośćuczynienie. Zresztą nawet gdyby sąd przychylił się do argumentacji pozwanego, to w jaki sposób miałby oceniać czy powód stracił już całą reputację czy może jeszcze nie całkiem? Sąd stoi na stanowisku, że nie ma prawa dokonywać tego rodzaju ocen.

(9.C)
Pozwany podniósł również, iż jeśli doszło do jakiegoś naruszenia, to naruszono zasady dobrego wychowania, nie zaś zasady prawa, a więc – jak należy rozumieć jego oświadczenie – nie jest to materia ochrony sądowej. Myśl ta wskazuje znów na pewne niezrozumienie samej istoty dóbr osobistych, a szczególnie instytucji ochrony dobrego imienia, zatem sąd odniesie się do niej nieco bardziej szczegółowo. Otóż gdyby pozwany nazwał powoda „debilem” nie publicznie, podczas prywatnej wymiany korespondencji czy rozmowy poprzez internetowy komunikator, rzeczywiście nie miałaby tu większego zastosowania sądowa ochrona dóbr. Pozwany uczynił to jednak publicznie, na liście dyskusyjnej, o której sam twierdzi, że domniemuje się, iż maile na nią wysłane uważa się za doręczone wszystkim obywatelom Dreamlandu. Powód miał zatem prawo nie tylko czuć się urażonym, ale także uznać, że naruszone zostało jego dobre imię – wszyscy uczestnicy listy mieli możliwość przeczytać słowa sugerujące, iż posiada deficyt intelektualny. W tym wypadku nie jest to już towarzyskie faux-pas, ale naruszenie dobrego imienia, które, jak wykazał wcześniej sąd, powód posiada. Pozwany błędnie rozumuje zatem, że naruszył jedynie savoir-vivre; naruszenie zasady prawa nastąpiło tu w momencie, w którym użyte przez pozwanego słowo naruszyło cywilistyczną zasadę ochrony dóbr osobistych i poniżyło powoda w oczach innych ludzi.

(9.D)
Sąd zmuszony jest odnieść się szerzej do sprawy przeprosin wygłoszonych przez pozwanego 12 kwietnia 2006 roku. Powód twierdzi, że są to przeprosiny nieważne z dwóch różnych powodów. Po pierwsze, powód – a więc adresat przeprosin – był wówczas zbanowany, o czym pozwany doskonale wiedział, więc te nie mogły dotrzeć pod właściwy adres. Powód nazywa ten stan „nieskutecznym doręczeniem”. Po drugie, pozwany napisał „Za użycie słowa <> wobec Pana Woody’ego – przepraszam”. Powód żądałby natomiast, by przeprosiny te nie były składane w formie bezosobowej; właściwą formą według powoda powinno być „przepraszam go”. Do pierwszego powodu nieważności przeprosin pozwanego – a więc nieskutecznego doręczenia – bardzo celnie odniósł się pozwany. Jego zdaniem, przeprosiny te mają moc choćby z tego powodu, że zgodnie z ustawą federalną o ogłaszaniu aktów urzędowych listy urzędowe doręczane na listę dyskusyjną są uważane za prawidłowo doręczone wszystkim obywatelom Królestwa. Zdaniem sądu, interpretacja taka jest w tym wypadku całkowicie uprawniona. Skoro bowiem listy urzędowe docierają do wszystkich obywateli, to sąd nie widzi powodu, na jakiej podstawie dla innego rodzaju korespondencji interpretator miałby tworzyć osobne domniemanie. Co jednocześnie istotne, wykluczony Luke Woody miał dostęp do listy dyskusyjnej poprzez znajomych. Czy to satysfakcjonująca forma zapoznania się z przeprosinami czy nie – nie jest sprawą sądu. Istotna jest sama ważność przeprosin, którą powód kwestionuje. Skuteczne doręczenie przeprosin z 12 kwietnia 2006 roku wspierane jest jeszcze przez jeden argument. Przeprosiny w ramach zadośćuczynienia za naruszenie dobrego imienia spełniają dwie role: udzielenia satysfakcji poszkodowanemu, ale także – może przede wszystkim – wycofania obraźliwych słów w obecności tych, do których te słowa uprzednio dotarły. Druga rola została przez przedmiotowe przeprosiny z pewnością wypełniona. Pierwsza, zdaniem sądu, również. Nie ma zatem, zdaniem sądu, powodu, by twierdzić, że przedmiotowe przeprosiny zostały nieskutecznie doręczone. Co do brakującego zaimka, sąd pragnie podkreślić, że uważa argument powoda za dowód małostkowości i uważa argument za pozbawiony najmniejszych podstaw merytorycznych. Przekazanie na listę dyskusyjną przeprosin bez postulowanego przez powoda zaimka nie uczyniło ich niezrozumiałymi i z nie zaburzyło ich sensu. Sąd jest daleki od uznania, że taka „wada” może stać się powodem nieważności.

(9.E)
Pozwany w oświadczeniu końcowym odniósł się także do faktu, że powód zaangażowany jest w publiczną debatę i stąd jego ochrona dóbr osobistych jest relatywnie mniejsza, co pozwany połączył jednocześnie z instytucją wolności słowa. Pozwany ma rację o tyle, że Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu (dalej: Trybunał) rzeczywiście twierdzi, iż osoby publiczne mają mniejsze prawo dochodzenia swoich praw w ramach sądowej ochrony praw osobistych; powodem praktycznego stosowania przez Trybunał takiej teorii jest fakt, iż dostrzeżono zagrożenie zawłaszczenia przez pole praw osobistych przestrzeni prawa do krytyki i wolności słowa właśnie. Sąd Królestwa stosuje pewnego rodzaju nadrzędne zasady stosowane w realowym orzecznictwie. Stąd sąd uznał, że należy szczegółowo rozważyć i ten argument. Sąd nie przyznaje tutaj jednak racji pozwanemu w zakresie, w jakim twierdzi, że Luke Woody może zostać uznany za osobę publiczną. Gdyby w Dreamlandzie za osoby publiczne uznać wszystkich uczestników listy dyskusyjnej, problem staje się ogromny, ponieważ Dreamland składałby się wówczas w swej aktywnej części z samych osób publicznych. Taka interpretacja jest więc nieprawidłowa, jako że posiadanie przez kogoś tego statusu ma być sytuacją wyjątkową. W opinii sądu, aby zostać uznanym za osobę publiczną, konieczne jest przynajmniej zajmowanie stanowiska w administracji – co w przypadku powoda nie jest warunkiem spełnionym.

(9.F)
Sąd czuje się w obowiązku wspomnieć, że sprawa obrzucenia pozwanego cięższymi znacznie niż „debil” wyzwiskami w czasie tej samej wymiany myśli, w której doszło do naruszenia dobrego imienia powoda, pozostało bez wpływu na treść niniejszego orzeczenia. Pozwany nie udowodnił bowiem powyższej okoliczności i, jakkolwiek sprawa ta jest sądowi znana, nie mogła mieć ona wpływu na wyrok.

(9.G)
Sąd zmuszony jest także odnieść się do samego żądania zadośćuczynienia finansowego. Na wątpliwości co do zasady zadośćuczynienia finansowego w związku z naruszeniem dobrego imienia Sąd Królestwa wskazywał już wcześniej, w sprawie SK 12/I/03 (uzas. 9.F). Instytucja zadośćuczynienia pieniężnego ma bowiem dwojaki cel: ukarania pozwanego i próbę wynagrodzenia krzywdy poszkodowanemu. Sąd w obecnym składzie uważa natomiast, że po pierwsze pozwany sam z siebie złożył stosowne przeprosiny, co jest rzecz jasna okolicznością działającą na jego korzyść, a po drugie – już choćby także w związku z tymi przeprosinami – krzywda wyrządzona powodowi nie jest duża. Wielkość krzywdy w takich wypadkach oczywiście jest trudno mierzalna. Biorąc jednak pod uwagę, iż powód nie piastuje żadnego stanowiska, w związku z którym jakiekolwiek tego rodzaju publiczne insynuacje mogą powodować bardzo wymierne szkody (np. w wypadku funkcjonariusza publicznego), sąd nie dostrzega takiej doniosłości krzywdy, która mogłaby uzasadnić zasądzenie zadośćuczynienia finansowego. Sąd postanowił jednocześnie nie odnosić się szerzej do samej wysokości żądania – a więc 1 miliona dreamów.

(9.H)
W tej sytuacji sąd uznaje za zasadne stwierdzenie naruszenia dobrego imienia powoda poprzez publiczną insynuację, jakoby posiadał on defekt intelektualny – i w tym zakresie w pełni żądanie uwzględnia. Podobnie uwzględnia żądanie przeprosin, uznając jednocześnie, iż te zostały już wcześniej złożone – i stwierdzić to w sentencji. W opinii sądu zadośćuczynienie finansowe jest ze wspomnianych względów powodowi nienależne – i w tym zakresie sąd powództwo oddala.

(9.I)
Zamykając uzasadnienie sąd pragnie zwrócić uwagę na nieprawidłowe zachowanie stron podczas procesu, co zmusiło sąd do zasądzenia kwoty kary porządkowej wobec powoda. Także jednak zachowanie pozwanego dalece odbiegało od ideału.

Prezes Sądu Królestwa
(-) dr jur. net. Edward książę Krieg

POUCZENIE
Od niniejszego wyroku przysługuje stronom apelacja w terminie 7 dni od dnia ogłoszenia orzeczenia, którą należy złożyć za pośrednictwem urzędowego formularza, dostępnego w Pałacu Sprawiedliwości.